19 paź 2008

mission acomplish

W końcu po miesiącu spania na ciasnej kanapie potem miesiącu walczenia z komarami u staruszków, walki z remontem, wynoszeniem mebli, zrywaniem podłogi, bieganiu po urzędach skarbowych, zusach i urzędach miasta by dostać regon na firmę (yep, od września jestem prywaciarzem) udało się zmienić ten rozpiździej (warning, fotka z innego pokoju, a megan fox ze ściany czuję się dobrze):w to (fotki z pokoju docelowego hucznie zwanym przeze mnie salonem):

No i jeszcze sypialnia z łóżkiem "machina czasu" bo jak się tylko na niej położy do mija 8 godzin:P
Po raz pierwszy widziałem duży pokój bez meblościanki, jakie to było zdziwienie jak na scianie znaleźliśmy prl'owską tapete, znaki runiczne, malowidła jaskiniowców i G.I.Joe.
Parkiet się sprawdza, farba tylko ze ścian odeszła, ale kij z tym, wprowadziłem się dzień po dostaniu mebli, są jeszcze pewne braki ale to i tak już drobnostki. Ważne że ściany nie są już niebieskie (grrrrr...).

X360 też nie ma co narzekać bo karmie go regularnie, czekam lada dzień na Fallout'a 3, potem za cholerę nie odejdę od tv...aha, załączam fotkę aktualności: yep, staw wars force unleashed na tapecie, daję radę oprócz kilku bugów i głupawek zręcznościowych. W kategorii filmowej nadrąbie lada dzień (iron man i hulk, woooohooo!)

Oczywiście za zapchajdziurę na półce znalazłem to:taaaa, zakupoholizm mam... tyle na wstęp... aha, posiadanie swojego mieszkania to odlot na miarę odkrycia umiejętności latania:P

Brak komentarzy: